Po raz pierwszy w historii, Wybicki Travel, wraz z Panią Starosz, Panią Bachmat, Panią Wiśniewską i Panią Chojnacką, pojechał na zagraniczną wycieczkę w wakacje! I powiemy Wam szczerze, ze wydaje nam się, ze stanie się to tradycją!
7 lipca 2024 roku przed godzina 10 wyruszyliśmy w trasę kierując się w kierunku niemieckiej granicy, którą przekroczyliśmy ok. godz. 17. Przez Niemcy, Holandię, Belgię i Francję, jadąc i płynąc, zamierzaliśmy dotrzeć o świcie kolejnego dnia do brzegów Wielkiej Brytanii, a następnie do jej stolicy – do Londynu. Podróż przebiegła sprawnie a „wisienką na torcie” była przeprawa promem z portu francuskiego Calais do angielskiego Dover. Prom płynie przez kanał La Manche w jego najwęższym miejscu czyli w Cieśninie Kaletańskiej. Ok 35 km prom pokonuje w czasie półtorej godziny. Na promie można było zjeść angielskie śniadanie (jajko, bekon i fasolka), wygodnie rozprostować nogi na licznych fotelach i leżakach lub z tarasu widokowego podziwiać białe klify i górujący nad miastem Dover średniowieczny zamek. Po wyokrętowaniu i godzinnej podróży dotarliśmy do Londynu. Pierwszym punktem zwiedzania był rozległy park królewski Greenwich z „południkiem zero”. Mieliśmy tu okazję za jednym zamachem zaliczyć dwie półkule wschodnią i zachodnią. Z parku wokół Obserwatorium Astronomicznego rozciągał się przepiękny widok na panoramę miasta. Z portu nad Tamizą popłynęliśmy łodzią do Westminster, gdzie znajduje się gotycki budynek parlamentu brytyjskiego ze słynną wieżą, na której godzinę wybija Big Ben. Następnie zwiedziliśmy kościół koronacyjny Westminster Abbey. Potem czekała nas największa atrakcja dnia - przejażdżka na kole London Eye. Uwierzcie nam, ze widoki na cały Londyn zapierały dech w piersiach. Na koniec przejechaliśmy najpierw metrem na obiadokolacje w bardzo sympatycznej azjatyckiej restauracji, a następnie piętrowym, czerwonym londyńskim autobusem na wschodnią część miasta, gdzie zakwaterowaliśmy się w hotelu na nocleg. I jak to zwykle bywa na wycieczkach, noc upłynęła nam wyjątkowo szybko. Wszyscy przecież wiemy, ze Pani Chojnacka lubi poranne pobudki.
Poranek nastepnego dnia przywitał nas typową londyńską pogodą (lekki deszczyk, brak słońca, duże zachmurzenie i wilgotność). Prosto z hotelu udaliśmy się do Muzeum Historii Naturalnej, gdzie można było m.in. zobaczyć prawie jak żywego T-rexa, spojrzeć w oko Neandertalczykowi. Uczniowie z klas geograficznych oglądali wybuchy wulkanów różnego typu, a na symulatorze można było poczuć trzęsienie ziemi. Symulatorem był fragment japońskiego supermarketu a podłoga trzęsła się z siłą równą początkowym wstrząsom z Kobe z 1995 roku. Kolejnym punktem wycieczki była siedziba Karola III, czyli Buckingham Palace. Spod pałacu przeszliśmy spacerkiem, oglądając po drodze kolejne rezydencje królewskie i ekskluzywne sklepy, do placu Piccadilly Circus. Następnie pojechaliśmy w kierunku Baker Street do słynnego Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds. Tutaj spotkaliśmy nie tylko rodzinę królewską, ale też Johna Lennona, Eda Sheerana czy Davida Beckhama. Podczas przejażdżki tradycyjną angielską taksówką można było poczuć klimat starego Londynu z czasu wielkiego pożaru z 1666 roku. Na koniec podziwialiśmy film 3D o fantastycznym świecie superbohaterów i obejrzeliśmy wystawę z postaciami z Gwiezdnych Wojen. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jak można długą historię imperium brytyjskiego połączyć ze współczesnością. Ciekawym doświadczeniem było tez dla nas (a dla opiekunów nie lada wyzwaniem), przemieszczanie się po mieście niezliczoną ilością stacji i korytarzy londyńskiego metra. Dzień zakończyliśmy bardzo miło i smacznie w Pizzy Hut, gdzie mogliśmy do wypełniania brzuszków zajadać się wszystkimi rodzajami pizzy i sałatkami. Przedsiębiorczy koledzy dostali kilka pizz na wynos więc szybko czerwonym autobusem linii 5 wróciliśmy do hotelu na kontynuację posiłku. Poranek następnego dnia nastał jeszcze szybciej niż dnia dzisiejszego.
Dziś pobudka była bardzo wcześnie…pierwsi uczestnicy na śniadaniu pojawili się grubo przed 7 rano. Nagrodą była słoneczna, letnia pogoda. Po dwóch dniach w Londynie znamy już trochę tutejsze zwyczaje. Na śniadanie jemy fasolkę i smażony bekon, chodzimy lewą stroną, zanim rozejrzymy się na przejściu dla pieszych czytamy w którą stronę należy to zrobić, najczęściej jednak przechodzimy jak prawdziwi Anglicy na czerwonym. Wiemy tez, ze jak nad pałacem powiewa brytyjska flaga to króla Karola w nim nie ma. W poszukiwaniu rodziny królewskiej udaliśmy się poza Londyn, aby zwiedzić dwa bogate w historię angielskie miasta: Windsor i Oksford. W Windsorze obejrzeliśmy posiadłości rodziny królewskiej i niemal zajrzeliśmy w okna domu, w którym akurat przebywał Karol III. Niektórzy liczyli na herbatkę w królewskim otoczeniu ale niestety królewska ochrona zdecydowała inaczej. W Oksfordzie przespacerowaliśmy się między budynkami jednego z najsłynniejszych uniwersytetów świata i odwiedziliśmy najstarszą bibliotekę w Anglii. Niektóre budynki były jak żywcem wyjęte z Harrego Pottera.
Pan Tomasz– nasz pilot, bardzo szczegółowo opowiedział nam o zasadach rekrutacji do tutejszego uniwersytetu i omówił szczegółowo system kształcenia w Anglii. Samodzielność zdobywania wiedzy przez tutejszych studentów i ogrom młodych ludzi w mieście niejednemu uczestnikowi wycieczki bardzo przypadł do gustu. Teraz tylko nauka, świetnie zdana matura, rozmowy kwalifikacyjne i można zdobywać Oxford!
Kolejny i zarazem ostatni dzień pobytu w Londynie upłynął na zwiedzaniu centrum miasta. Na początku pojechaliśmy zobaczyć twierdzę Tower, gdzie obejrzeliśmy budynki dawnej fortyfikacji, most zwodzony i port nad Tamizą. Następnie przeszliśmy ulicami City of London po drodze oglądając siedzibę giełdy londyńskiej i Bank of England oraz Katedrę Św. Pawła. Potem udaliśmy się na plac Trafalgar Square i idąc przez londyńskie centrum rozrywkowe oraz bardzo klimatyczny Chinatown, zakończyliśmy spacer w dzielnicy Soho, gdzie przyszedł czas na zakupy i posiłek. W międzyczasie grupa zdobywców stadionów piłkarskich pojechała na stadion Arsenalu. Piłkarzy co prawda nie spotkali bo Kiwior na wakacjach a Saka na Euro ale i tak wrócili stamtąd zachwyceni. Po udanym dniu, pełni wrażeń ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. Najpierw był zachód słońca na promie, potem deszcz na niemieckich autostradach i korki na polskich drogach. Mimo lekkich niedogodności ze śpiewem na ustach (oj żebyście to słyszeli), radością w sercu i planami na kolejne wakacje wróciliśmy pod Wybickiego, gdzie czekali stęsknieni Rodzice.