23 października 2019 roku o godzinie 1 w nocy 2d i większość 2a ruszyło w nieznane zrealizować najbardziej wyczerpujący program jaki kiedykolwiek udało mi się ułożyćJ. Po bezproblemowym przekroczeniu granicy spotkaliśmy się z naszym ukraińskim przewodnikiem Panem Andrzejem. I tu zaskoczenie pierwsze: Pan Andrzej okazał się człowiekiem mówiący piękną polszczyzną, fantastycznym w kontakcie z młodzieżą. Punktualnie tuż przed 12 rozpoczęliśmy zwiedzanie pierwszego na naszej trasie zamku – w Olesku a następnie rezydencji Koniecpolskich w Podhorcach. Największe wrażenie zrobiło na młodzieży prawosławne sanktuarium w Poczajowie. Rozmach i bogactwo budowli oraz oryginalne stroje do zwiedzania na długo pozostaną w pamięci. Wieczorem odbyliśmy jeszcze spacer na Wzgórze Bony licząc na zmęczenie młodego pokolenia. Niestety nic takiego nie nastąpiło.
Drugi dzień rozpoczęliśmy od odwiedzin w dworku u Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu. Ten dzień miał przynieść nam prócz wrażeń zamkowych (Zbaraż) zwiedzanie Jaskini Kryształowej. Jaskinia ta nie jest zwyczajną jaskinią bo jest wyrzeźbiona nie w skale wapiennej a w gipsowej. Zwiedzanie odbywa się tam inaczej niż w Polsce. Można się zatrzymywać, dotykać, robić zdjęcia.... no i mimo że spóźniliśmy się prawie godzinę przywitano nas bardzo miłoJ. Wieczorkiem oczywiście spacer. Tym razem pod fantastycznie oświetlony zamek w Kamieńcu. Noc w parogwiazdkowym hotelu była kolejnym zaskoczeniem. Podobnie jak menu kolacyjne....wyjątkowo nie było ziemniaków i kotleta. Wiele osób zastanawiało się czy stać nas na takie luksusy...
Kolejny dzień to zapoznanie się z infrastrukturą transportową Ukrainy. Drogi to kolejne zaskoczenie na tej wycieczce. Nikt z nas chyba nie przypuszczał, że są gdzieś w Europie jeszcze drogi w tak opłakanym stanie. Potem nastąpił relaks. Fantastyczny rejs statkiem po Dniestrze. Ponad dwie godziny w słońcu, pięknych widoków, tańców, śpiewów i niepowtarzalnych rozmów sprawiło, że z żalem opuszczaliśmy statek by udać się do Chocimia. Młodzież lekko już znużona zamkami nie oczekiwała po chocimskiej twierdzy żadnej rewelacji. A tu niespodzianka. Zamek obronny położony nie na wzgórzu a nad samą rzeką. Trzeba przyznać, że lokalizacja jest niezwykle malownicza. Zmęczeni dotarliśmy do Mamaiwici na nocleg. Wyjątkowo obyło się bez wieczornego spaceru.
Dzień ostatni to przejazd aż na Zakarpacie a tam zakupy na huculskim bazarze w Jaremczu. I tu kolejne zaskoczenie. Bazar położony wokół malowniczego wodospadu „Huk”, lekko przypominał nasze stragany spod Gubałówki. Po obiedzie ruszyliśmy w drogę do Lwowa, którego mieliśmy nie zwiedzać ale marzenie większości uczestników postanowiliśmy spełnić. Widzieliśmy Operę i Stare Miasto. Niektórzy zjedli w ukraińskim Mc Donaldzie kolację, inni spróbowali ukraińskich pierogów a inni wydali hrywny na słodycze w firmowym sklepie Rosen. Każdy zadowolony i zachwycony sobotnią atmosferą lwowskiej starówki, stawił się punktualnie na zbiórkę.
Niestety to był ostatni punkt wycieczki. Jeszcze tylko zakupy w sklepie przy granicy, nerwówka na granicy (którą walizkę sprawdzą, cóż sprawdzona została moja) i prosta droga do domu. Szczęśliwie i szczęśliwi przed 4 zajechaliśmy pod liceum.
Bardzo dziękuję Pani Dyrektor, że wsparła i poparła pomysł wycieczki, Panu Arturowi za ogromną pomoc i wsparcie, Panu Marcinowi za zasponsorowanie napojów i słodyczy a Rodzicom za zaufanie, że zrobimy wszystko, żeby było bezpiecznie i fajnie. Dziękuję moim koleżankom a przede wszystkim uczniom 2a i 2d za fantastyczną atmosferę i radość z tego czego razem doświadczaliśmy. Z mojej strony były to niesamowite ukraińskie dnie i noce.